piątek, 25 marca 2016

Jak przeżyć święta i nie zwariować

            No właśnie. Najpierw cieszymy się, że ten okres nadchodzi a potem co??? Zbliża się
godzina 0 a my o ile jeszcze jakoś się trzymamy, to bardzo wątpliwe, że nadal jesteśmy takie szczęśliwe jak jeszcze tydzień temu. Ja co najmniej 2 razy do roku obiecuję sobie, że tym razem nie dam się przedświątecznej głupawce i co najmniej 2 razy do roku moje plany palą się na panewce.
           Ale nie tym razem. O nie. Chciałabym Ci napisać, że mam sprawdzone metody by przetrwać święta i nie zwariować, ale nie mogę, bo dopiero w tym roku je testuje :)) Ale już dziś się nimi z Tobą podzielę. Może przetestujesz razem ze mną ;) jeszcze masz czas. Sama zadecydujesz jak spędzisz kolejne dni.

Po pierwsze: odpowiedz sobie na najważniejsze pytanie, czym są dla Ciebie święta i co jest dla Ciebie najważniejsze. Dla mnie poza sprawą oczywistą jest to czas spędzony z tymi których kocham i spokój i odpoczynek. 

Po drugie: Nie rozumiem dlaczego się utarło, że na święta trzeba przewrócić dom do góry nogami, żeby go posprzątać. Nie lepiej o porządek dbać cały rok? Wtedy zwykłe ogarnięcie wystarczy. A jak okien nie zdążymy umyć teraz to zrobimy to za tydzień :) czy to taki problem?

Po trzecie: gotowanie. Do tej pory zawsze się spinałam i wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, wszystko własnoręcznie przygotowane, jak to tak, na święta kupione gotowe?? Nie w tym roku:) Co dałam radę to zakupiłam, jedno ciasto upiekę, zrobię sałatkę i basta. Zresztą od dawna twierdzę, że święta nie są po to żeby od stołu nie odchodzić. W tym roku stawiam na skromność a nie polską tradycję ;) Minimalizm wziął górę.

Po czwarte: stres a raczej jego brak. Nie będę stresować się niczym. Ot takie postanowienie. Nie wyprowadzi mnie nawet z równowagi mój prawie nic nie jedzący brzdąc. Zje to na co będzie miał ochotę, nawet jeżeli miałyby być to tosty z dżemem. Nie sprawię mu traumy z jajkiem w roli głównej do końca życia. A taką przeżyłam sama ;) 
                             
                            Zadowolone dziecko = zadowolona matka, szczególnie w święta

Po piąte: Spędź te święta z tym kim Ty chcesz. To ma być czas miły dla Ciebie. W dzisiejszych czasach kiedy każdy jest zabiegany tym bardziej powinno się zwrócić uwagę jak się go spędza. Często właśnie wtedy mamy okazję nadrobić to co tracimy na co dzień. Ja na przykład czekam na ten okres z niecierpliwością, by bez pośpiechu cieszyć się sobą nawzajem. Bez jakiejkolwiek presji otoczenia.
Odwiedziny Cioci Y niewidzianej X czasu w tym okresie przyprawiają mnie o dreszcze. Szczególnie te nie zapowiedziane.

          

 

         Dlatego życzę Tobie wesołych, radosnych, spokojnych Świąt Wielkanocnych. Żebyś po świętach nie musiała, czy nie musiał odpoczywać a do codzienności wrócił z naładowanymi akumulatorami :)

 

 

środa, 23 marca 2016

Wsiąść do pociągu byle jakiego....

No właśnie. Pociąg. Temat chyba nr 1 u nas w domu. Są wszędzie. Tory i ciuchcie. Łatwo sie potknąć o jakąś kolejkę nie tylko w pokoju synka ale i we własnej sypialni ;). Albo wykopać jakąś lokomotywę na kilometr w nocy udając się na siusiu 😂.
Czasami mi sie zdarza,że nie ogarniam. Wszystkiego. Mam ochotę ot tak rzucić wszystko w cholerę, wsiąść do takiego pociągu i pojechać gdzieś na koniec świata. Nic nie mieć na głowie, nie myśleć pomiędzy jednym a drugim praniem co wstawić na obiad, obudzić się jak kiedyś beztrosko i nie musieć NIC.
Ale czy rzeczywiście tego chcę? Czy tak na prawdę kiedyś było tak beztrosko? Człowiek zawsze ma coś na głowie. Jako dziecko martwi się czy pogoda dopisze na  całodzienne ganianie po dworzu, potem w szkole sprawdziany, kolokwia i egzaminy na studiach, potem pierwsza praca a może i kolejna. I oby tak łaskawe nasze życie było by to były nasze "jedyne problemy".
Dlatego biorę się w garść i staram się czerpać z życia jak najwięcej radości. Bo czy nie jest wspaniale obudzić sie rano (szczegół, że po 4 h przerywanego snu 😂)i słyszeć tupot małych stopek biegnących pomiedzy rozrzuconymi lokomotywami i okrzyk radości "Mama, mama nie poszła do pracy!" Więc w gruncie rzeczy wcale mi się do tego pociągu nie chce wsiąść. Wystarczy, że zamknę oczy i myślami jestem na końcu świata, a po 5 minutach mam tę swoją rzeczywistość i prawdziwe łapki obejmujące mnie i ten słodki głosik, który po raz tysięczny mówi "teraz mama" a ja po raz tysięczny spełniam tę jego prośbę, bo jednak nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, jak dawniej.

wtorek, 22 marca 2016

Spontanicznie

Tak się zastanawiam, czy to ma sens. To co robię w tej chwili. Mój blog nigdy nie będzie w czołówce z innymi blogami a ja nigdy nie będę należeć do blogosfery. Ja nawet pisać ładnie i składnie nie potrafię ;) Zresztą to nie w moim stylu ;). Chęć utworzenia bloga wyszła nagle. A może czaiła się we mnie od dłuższego czasu... Mniejsza o to. Pomiędzy tysiącem moich myśli które mam w głowie w każdej minucie mojego życia, błysnęła taka iskierka a ja postanowiłam jej nie przepuścić więc jestem tutaj.
Tylko jak zawsze goni mnie czas, i ciągle go brak...